Od kawałka blachy do małego dzieła sztuki – warsztaty kiskowania zachwyciły uczennice Heleny Wojtasik

Uczennice Mistrzyni Tradycji przekonały się jak wielka kreatywność zaklęta jest w blasze i wosku! Warsztaty samodzielnego tworzenia kisek – czyli tradycyjnych narzędzi do pisania woskiem na pisankach – okazały się prawdziwym hitem! Uczestnicy, uzbrojeni w obcęgi, blaszkę wyjętą z długopisów i nici, zamienili się na chwilę w prawdziwych rzemieślników. Pod okiem doświadczonej twórczyni ludowej wyginali, nawijali i dopasowywali każdy element, by ich kiski były nie tylko funkcjonalne, ale i piękne.

– „Każda z was przygotuje po trzy narzędzia do pisania pisanek. Kiedyś robiono te lejki z metalowych zakończeń past do zębów. Ale teraz już nie robią takich past i trzeba sobie radzić inaczej. Mam dla was stare długopisy, z których możemy wykorzystać metalowe końcówki do zrobienia lejków. Tutaj macie osełkę, żeby je trochę lekko pod kątem opiłować. Długość patyczka zależy od was, ja preferuję krótkie, żeby ten ruch na jajku był taki płynny, cyrklowaty” – tłumaczy Helena Wojtasik.

Przygotowywanie własnych narzędzi sprowokowała grupę do współpracowania. „Możesz mi to potrzymać?”, „Utnij mi tę wystającą nitkę”, „Możesz mi to pomóc zwęzić?” i podobne komunikaty rozbrzmiewały w tułowickich pracowni Heleny Wojtasik. Grupa musiała współpracować. To buduje więź i integruje, a także tworzy atmosferę pracy twórczej. To ważne, bo grupa pracuje każdorazowo po kilka godzin.

10-letnia Aleksandra dość szybko zrobiła własne narzędzia i zaczęła się nerwowo kręcić po pracowni. Oglądała pisanki, przebierała wydmuszki jaj ułożone w tekturowych wytłaczankach. Nagle zapytała z zaciekawieniem w głosie: -”Pani Heleno, a skąd pani ma takie duże jajka?” – „Od pana Ptaka z Piaseczna” – odparła śmiejąc się pisankarka. Ktoś z grupy rzucił w eter: „Pan Ptak ma idealne nazwisko do tego wydmuszkowego biznesu, którym się zajmuje”.

A potem przyszedł czas na prawdziwą magię – pierwsze próby pisania własnymi kiskami woskiem! Niektórzy tworzyli finezyjne wzory, inni eksperymentowali z grubością linii, ale wszyscy zgodnie przyznali, że własnoręcznie zrobione narzędzie ma duszę.

– „Ja już wiem, która z tych trzech kisek będzie moją ulubioną” – cieszy się pani Magda z Karczowa

– „Najpierw nauczymy się używać płynnie kiski. Musicie wypracować swój własny ruch ręki – od siebie lub do siebie. To zawsze musi być indywidualne” – stwierdziła Mistrzyni Tradycji.

Największa radość? Gdy okazało się, że każda kiska wyszła inna – jedne delikatne jak pajęcza nić, inne masywne jak do starodruków. To nie było tylko rękodzieło – to była podróż w głąb tradycji, precyzji i wspólnego tworzenia. Można je podsumować krótko: wosk, blacha i pasja – warsztaty kiskowania pokazały, że tradycja wciąż żyje!

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.